środa, 28 czerwca 2017

shingeki no bahamut: genesis - recenzja

Cześć!
Dzisiejszy post pojawia się wieczorową (nocną) porą, i to prawdopodobnie będzie mój wakacyjny standard - wiadomo, spotkania z przyjaciółmi, wyjazdy, etc ;).
Zrecenzuję anime Shingeki no Bahamut - serię osadzoną w alternatywnym średniowieczu, w którym egzystują takie byty jak demony czy bogowie. Początkowo nie byłam do niego pozytywnie nastawiona, no bo przecież to kolejne anime fantasy z oklepanym motywem przewodnim ratowania świata, do tego oparte na grze karcianej. Co może być w tym ciekawego? No, jednak coś ciekawego w nim jest, skoro postanowiłam na bieżąco śledzić drugi sezon.

Na wieki przed rozpoczęciem historii przedstawionej w anime, świat został zaatakowany przez Bahamuta - potężną, niepokonaną bestię przeznaczoną do zniszczenia świata. Jednak dzięki wspólnemu wysiłkowi bogów, demonów i ludzi, Bahamut został zapieczętowany. Jednak żeby to osiągnąć Zeus - władca bogów i Szatan, czyli władca demonów, oddali swoje życia i przemienili się w klucze, którymi opiekowali się ich podwładni. Dwa tysiące lat później tajemnicza kobieta imieniem Amira kradnie niebiański klucz i ucieka na ziemię. Zarówno bogowie jak i demony rozpaczliwie jej poszukują. W tym samym czasie dziewczyna spotyka dwóch pałających do siebie niechęcią łowców nagród - Favaro Leone i Kaisara Lidfarda i prosi ich, żeby zaprowadzili ją do krainy zwanej Helheim, gdzie ma czekać na nią matka. Tak rozpoczyna się przygoda, podczas której bohaterowie będą musieli zmierzyć się z demonami oraz Orleańskimi Rycerzami, podlegającym bogom.
Anime wręcz kipi od fabularnych akcji, rozpoczynając od absurdalnego pościgu konnego z bohaterami skaczącymi po dachach. Dalsze wydarzenia pokazują, że nie jest to jednorazowa scena, mająca na celu przyciągnięcie widzów przed ekrany. Piękna animacja i dopracowane tła tylko potęgują efekt.
Postacie są intrygujące, cudownym zabiegiem jest umieszczenie w rolach głównych dorosłych, zazwyczaj myślących ludzi, zamiast bandy honorowych nastolatków. Osobnikiem, który całkowicie i ostatecznie skradł moje serce, jest Favaro - nieokrzesany awanturnik, babiarz, i utracjusz. Gardzi normami społecznymi i zyje z dnia na dzień. Decyduje się pomóc Amirze tylko dlatego, że dzięki niej zostaje posiadaczem uroczego ogonka. Jednak najbardziej ujęło mnie to, że nasz rudzielec myśli! Ma to nie lada znaczenie, ponieważ bohaterów czekają walki z dużo silniejszymi od siebie przeciwnikami, a nie zawsze będą mogli liczyć na demoniczną moc Amiry.
Oprócz szalenie ciekawego protagonisty mamy tutaj kilka wartych uwagi postaci kobiecych, liczba sztuk: trzy. Mianowicie, wcześniej wspomniana Amira,  która mimo swojego dziecinnego charakteru i nie jest balastem dla swoich przyjaciół, a nawet wręcz przeciwnie - wielokrotnie pomaga im w kryzysowych sytuacjach. Pozwala jej na to tajemnicza moc, która wywodzi się z jej mieszanego pochodzenia. Drugą postacią jest Rita, lolitka zombie, która wbrew pozorom jest głosem rozsądku całej grupy, obdarzona niezwykle rozległą wiedzą. Równie interesująca jest stojąca po drugiej stronie barykady Joanna d'Arc (tak, ta Joanna), która jest przepowiedzianym świętym rycerzem, któremu przeznaczone będzie powstrzymanie Bahamuta. Działa z woli niebios, jednak kiedy znajduje się w niebezpieczeństwie, żaden bóg nie przychodzi jej uratować, co w ostatecznym rozrachunku obraca się przeciwko nim.
A teraz kilka słów o przeciwnikach, którzy byli równie barwni co śliczni i parszywi. Z wyłączeniem Bahamuta, bo co można powiedzieć o olbrzymiej bestii która wszystko niszczy. Demony były bardzo wesołą, miejscami niezdarną gromadką, której ku uciesze widza czasami podwijała się noga. Zupełnym przeciwieństwem byli bogowie, którym zależało tylko na osiągnięciu celu, nie zważając na środki. Jednak mimo tego, mieliśmy tylko jedną bitwę z udziałem niebios, w dodatku dość jednostronną (z pewnością jednak nie nudną - podczas seansu nie udało mi się uświadczyć nudy!).



Świat przedstawiony jest niezwykle barwny, każda z ras ma swoje cechy szczególne - jak na przykład blade demony, które często nie wyglądają jak ludzie lub przybierają różne kolory skóry, czy anioły, które emanują złotym światłem. Nie uświadczymy tu zdeformowanych głów, szklistych oczu czy skąpych gorsetów, a przynajmniej w świecie ludzi, który został przedstawiony w raczej realistyczny sposób.

Ocena: 
animacja 10/10 - zarówno tła, design postaci jak i sposób ich poruszania się szalenie mi się spodobał, oby więcej takich serii!
muzyka 8/10 - względem openingu mam mieszane uczucia - nie pasował do historii, był tak zwanym darciem mordy, jednak mimo wszystko bardzo mi się spodobał. Takie moje skrzywienie, że lubię kiedy ktoś wrzeszczy nie do rytmu. Natomiast ścieżka dźwiękowa towarzysząca napisom końcowym, to był majstersztyk, bardzo mi się spodobała. Moim skromnym zdaniem ending i opening możnaby zamienić miejscami i nikt by nie ucierpiał. Pochwała należy się utworom lecącym w tle - wszelkiego rodzaju chórki od razu mnie kupują. 
fabuła 9/10 - przemyślana, dobrze poprowadzona intryga, pozwalająca na stopniowe poznawanie informacji pozwala na snucie przypuszczeń. Początkowo akcja rozwijała się powoli, jednak wraz z rozwojem wydarzeń osiągnęła szybkie tempo. Finał wbił mnie w fotel wysokim napięciem i widowiskowością. 
postacie 10/10 - ich historie były przedstawione w ciekawy sposób, nie zabrakło żadnego wyjaśnienia. Do tego olbrzymi plus za dorosłych, myślących bohaterów. 

Razem 37/40
Z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnych tak szalenie dobrze przedstawionych historii. Na razie drugi sezon Shingeki no Bahamut: Virgin soul, o którym wspominałam już tutaj nie zaskakuje aż tak, jednak mam nadzieję, że finał będzie równie spektakularny jak w przypadku pierwszej serii. Niestety miejsce głównej bohaterki zajęła z lekka nieokrzesana nastolatka o olbrzymiej sile, jednak sposób jej przedstawienia nie wydaje mi się być niewłaściwy. Do tego mamy sposobność ponownego spotkania z bohaterami początkowych przygód. 
Z pewnością, kiedy finał nadejdzie, pojawi się recenzja, jednak ja już kończę i życzę miłego seansu. 
Do następnego posta
K.A.

środa, 21 czerwca 2017

Owari no Seraph - recenzja anime

Cześć!
Tłumacząc moją kilkudniową nieobecność - mam bardzo zawodnego laptopa, który na kilka dni wylądował u Pana Informatyka.
Dzisiaj przychodzę z recenzją kolejnego anime o wampirach, tym razem mniej klimatycznego i brutalnego, ale wciąż trzymającego poziom. Występują tu elementy niestandardowe, jak na przykład Demony czy Jeźdźcy Apokalipsy.  Mowa tu o Owari no Seraph, którego manga ma aktualnie 5 tomów, i jest nadal wydawana.
Anime opowiada o świecie, w którym z niewiadomych przyczyn zostaje wypuszczony tajemniczy wirus, który zabija wszystkich ludzi powyżej 13 roku życia. Dzieci, które nie osiągnęły tego wieku zostają porwane przez wampiry i przetrzymywane w ich miastach jako worki na krew. Głównym bohaterem jest Yuuichiro Hyakuya, który postanawia z przyjaciółmi uciec z niewoli. Jednak podczas ucieczki zostają nakryci przez wampirzego arystokratę - Ferida Bathorego, który morduje wszystkich, oprócz Yuu. Chłopak zostaje ocalony przez korpus zwiadowczy i wstępuje do wojska. Chce dostać się do Jednostki Eksterminacji Wampirów, w której będzie mógł z nimi walczyć, najpierw jednak musi przejść szkolenie, podczas którego otrzyma swój Demoniczny Oręż i niezbędną wiedzę na temat przeciwnika.
Kiedy Yuuichiro dostaje się na pole walki, spotyka swojego przyjaciela, Mikaelę, który powinien był zginąć podczas ucieczki z miasta, został jednak przemieniony w wampira. Młody wojskowy staje przed dylematem moralnym - z jednej strony chce pozbyć się wszystkich wampirów, z drugiej jednak chce uciec z przyjacielem. Chłopak chce pójść na kompromis i przemienić go z powrotem w człowieka, jednak nie wydaje się być to możliwe.
Historia rozwija się raczej logicznie, jednak twórcy serii popełnili spory błąd - mianowicie graficzna stona openingu dba o to, żeby nic nas nie zaskoczyło. Chociaż w sumie ten post może mieć bardzo podobny efekt Jeśli zignorować spoilery, zarówno ending jak i opening były przyjemne w odbiorze. Muzyka była przyjemna, jednak nie podkreślała rozwoju akcji. Nie zawsze była dobrze dopasowana do tego, co się aktualnie działo na ekranie.
Na początku serii kreska była bardzo szczegółowa, jednak z kolejnymi odcinkami było tylko gorzej - mimo że na pierwszym i drugim planie jeszcze się jakoś prezentowało, natomiast na trzecim planie wszystko było maksymalnie uproszczone. Tła były bardzo dopracowane, wyglądały jakby były malowane ręcznie. Za to duży plus, jednak nie oznacza to, że animacja mi się podobała.
Co do postaci.. no cóż, to kolejny ciężki orzech do zgryzienia. Niby dostały swoją historię, jednak mam wrażenie że zostało to wykorzystane tylko w celu ujawnieniu ich motywów działania. Ich przeszłość została rozwinięta pokrótce, niedokładnie. Charaktery nie są zaskakujące, odnosi się wrażenie, że już to się gdzieś widziało - postaci postępują według określonych wzorców, o jakimkolwiek rozwoju postaci nie wspominając.
Zwróciłam uwagę na system panujący w świecie ludzi - był bardzo dobrze zorganizowany i nigdy nie miałam problemu z tym, żeby określić gdzie jest czyje miejsce. Tak samo wyglądała sytuacja w świecie wampirów, jednak tutaj panowała jedna osoba.

Ocena:
animacja 6/10 - były gorsze i lepsze momenty, jednak podciągam ocenę ze względu na tła, którymi jestem całkowicie zauroczona
muzyka 9/10 - była przyjemna w odbiorze, a co więcej dała się lubić, jednak nie zawsze pasowała do sytuacji. na ogół jednak nie przeszkadzała.
fabuła 8/10 - ludzkość na skraju wyginięcia, zmuszona do walki z silniejszym oprawcą - to nie jest nic nowego i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, jednak urzekł mnie system zarządzania w obydwu światach.
postacie 7/10 - jak wcześniej wspominałam, ich historia nie została rozwinięta na dostatecznym poziomie, więc ich decyzje nie zawsze były dla nas jasne.

razem  30/40

Kiedy pojawiał się drugi sezon anime byłam wielką fanką tej serii. Ignorowałam wszystkie fakty techniczne, bo głównie interesowałam się mangą, jednak kiedy go obejrzałam, zdałam sobie sprawę, że nie wygląda to wcale tak ładnie, kiedy się porusza. Dalej jednak, bardzo cenię sobie tą serię. Polecam ją głównie osobom szukającym rozrywki, która nie przyprawi was o zawał serca i nie zmusi do myślenia. Idealna, żeby się odmóżdżyć i zacząć wakacje. Z pewnością będę wyczekiwać kolejnych rozdziałów mangi, i jeśli pojawi się kontynuacja, z pewnością ją obejrzę i ocenię ponownie.

Ja się żegnam i zachęcam do zostawiania komentarzy. Piszcie, jakich serii anime recenzje chcielibyście przeczytać.
Do napisania
K/A



sobota, 17 czerwca 2017

Hellsing, czyli prawdziwy wampir nie pali się w słońcu

Cześć!
Dzisiaj przychodzę z recenzją kultowego anime o wampirach, czyli Hellsing. Jest mroczne i brutalne, zaskakujące pod wieloma względami, a przede wszystkim świetnie zanimowane. Łamie wiele stereotypów, jak na przykład zabijanie wampira przez wbicie drewnianego kołka w serce, albo odstraszający zapach czosnku. Do tego wampiry nie boją się krzyża, a po prostu wybierają walkę przeciwko niemu.
note: nie uwzględniono wydarzeń z Hellsing: Ultimate

Anime opowiada historię młodej policjantki, Victorii Seras, która zostaje wysłana wraz ze swoim oddziałem do wioski, w której mają wyeliminować zjawiska paranormalne. Wszyscy członkowie jej oddziału zostają zamordowani, i kiedy przychodzi jej kolej na pójście w ich ślady, przybywa Nosferatu Allucard - niezwykle silny osobnik, który pokonuje wszystkie ghule i zabija krwiopijcę, który nimi kieruje. Niestety, dziewczyna zostaje śmiertelnie ranna, ale za jej zgodą, zostaje zamieniona w wampira. I jeśli spodziewacie się tutaj romansu rodem ze Zmierzchu, to srogo się mylicie - Allucard traktuje ją ozięble, jest bardziej kimś w rodzaju przełożonego niż przyjaciela, o miłości nie wspominając. Nie rozumie, dlaczego Seras odmawia picia krwi, co doprowadziłoby ją do pełnej przemiany w wampira i osiągnięcia pełni mocy.
Po wydarzeniach z wioski, Nosferatu zabiera policjantkę do siedziby organizacji Hellsing z ramienia Królowej, która zajmuje się zwalczaniem zjawisk nadprzyrodzonych, głównie wampirów, i ich podwładnych - ghuli. Jednak nad Anglią gromadzą się czarne chmury, kiedy do krwiopijców dołącza Watykan, a dokładniej sekcja XIII Iscariot, katoliccy fanatycy, którzy uważają, że protestantyzm to zło i trzeba je tępić. Sir Integra, która przewodzi Hellsingowi, wyciąga swojego asa z rękawa - Allucarda. Wampir wyrusza, aby pokonać Watykan i wyplenić plugastwo przy pomocy swoich dwóch potężnych spluw.
Historia przedstawiona w anime jest bardzo mroczna i klimatyczna,choć nie zawsze rozwija się w
sposób logiczny. Jednak wszystko wynagradzają nam walki, do których prowadzi fabuła. Są bardzo dopracowane, i do końca trzymają w napięciu, nigdy nie mamy pewności, czy ktoś zginie. Właśnie podczas walki ujawnia się ciemna strona Allucarda: jego brutalność i bezwzględność. Jego elegancka powierzchowność kryje ogromne pokłady agresji i pogardy.
Alucard rozsławił swój wizerunek przez swój brutalny, sadystyczny charakter, którego nie traci nawet na chwilę. Mimo spokojniejszych momentów na początku anime jego obraz drapieżnika na łowach pozostaje niezachwiany. Esencją postaci Alucarda jest właśnie jego wewnętrzna bestia, którą skrywa czerwony płaszcz i elegancki kapelusz. Mimo, że jest po stronie dobra, ani na chwilę nie tracimy jego bezwzględnego obrazu. To tak jak wtedy, kiedy trójca klasowa idzie na zakończenie roku szkolnego do najbardziej surowego nauczyciela z podziękowaniami: uśmiecha się, ale dobrze wiecie, że potrafi być bezwzględny podczas pytania lub sprawdzinu.
Jednak ponadczasowość Hellsinga to nie tylko Alucard i łamanie stereotypów. Produkcję wyróżnia muzyka, która jest chyba jedną z lepszych, jakich miałam okazję słuchać podczas oglądania anime. Cudowne rysunki, które nie są słodziutkie i przerysowane, tylko klimatyczne i bardzo precyzyjne. Uwielbiam starsze serie, właśnie ze względu na sposób rysunku - bardziej surowy, ale w pewien sposób magnetyczny, przyciągający. Anime zachowuje klimat powieści grozy, jest to horror kryminalny, który wraz z rozwojem wydarzeń można zaliczyć do gatunku akcji. Nie przeszkadza to, wręcz przeciwnie - to pozwala ukazać Allucarda z jak najmroczniejszej strony.



ocena:
➣animacja 10/10 - postacie poruszały się płynnie, były narysowane w cudowny sposób - mrocznie, ale przyciągająco zarazem. Nie mogłam oderwać wzroku!
➣muzyka 10/10 - cudowna, ciągle słucham openingu. Może być to spowodowane moją miłością zarówno do rocku, jak i do bluesa i jazzu, albo po prostu tym, że to muzyka dobra sama w sobie. Soundtrack podczas bitew nadawał niepowtarzalnego klimatu.
➣fabuła 8/10 - była intrygująca, jednak pojawiały się nieścisłości, jeśli chodzi o logikę. Czasami decyzje bohaterów były nieuzasadnione, ale i tak wszystko prowadziło do ostatecznego rozrachunku.
➣postacie 9/10 - tak jak pisałam wcześniej, ich decyzje nie zawsze były podejmowane logicznie; jednak główna bohaterka często ustępowała pola Allucardowi, który z tego powodu jest mylony jako protagonista serii.

razem 37/40

Ze względu na ilość krwawych scen, anime polecam bardziej dojrzałej widowni, ceniącej sobie starsze serie i lubiącej posłuchać dobrej muzyki podczas oglądania anime. Do anime wracam i wracać będę, mimo że uwielbiam także wersję mangową, którą zamierzam zakupić w niedalekiej przyszłości.

Zachęcam do pisania opinii oraz do zgłaszania tytułów, których recenzje chcielibyście przeczytać.
Do następnego posta
K.A.

Dungeon ni Deai wo Motomeru no wa Machigatteiru Darou ka?

Cześć!
Na dzisiaj przygotowałam recenzję anime pod tytułem Dungeon ni Deai wo Motomeru no wa Machigatteiru Darou ka?, czyli w skrócie DanMachi. Tytuł jest długi i trudny do zapamiętania, jednak seria jest zwięzła i warta uwagi.
Anime opowiada historię młodzieńca imieniem Bell Cranel. Pragnie zostać poszukiwaczem przygód, więc przybywa do wielkiego miasta Orario, w którym znajduje się brama do labiryntu, powszechnie zwanego Lochem. Jest to miejsce, w którym można zdobyć sławę i bogactwa, jednak Bell pod opieką swojej niezdarnej bogini, spotyka miłość swojego życia - Aiz Wallenstein, która uratowała go od ataku potężnej bestii -Minotaura. Chłopak nie był w stanie się przed nim obronić, ale dziewczyna która powaliła potwora jednym ciosem, zrobiła na nim ogromne wrażenie. 
Jak wiadomo, ile facetów, tyle sposobów na podryw - jednym z popularniejszych jest z pewnością ukazanie swojej siły. To właśnie zamierza uczynić Bell, udając się codziennie do Lochu w poszukiwaniu kryształów, ze sprzedaży których żyje. Kryształy to coś w rodzaju itemów wypadających z pokonanych potworów w grach wideo, i dokładnie taki jest sposób ich działania - im silniejszy potwór, tym cenniejszy kryształ. 
Jednak żeby wejść do Labiryntu, muszą być spełnione pewne warunki, jak na przykład to, że Poszukiwacz musi mieć błogosławieństwo Boga. Kiedy po odrzuceniu jego propozycji u wszystkich czołowych bogów Bell udaje się na spoczynek, spotyka Hestię - boginię, która do tego momentu nie posiadała wyznawców. Cranel zgadza się do niej dołączyć, chronić ją i szerzyć jej dobre imię walcząc dla niej w Lochu. 
Bogini codziennie aktualizuje jego status, czyli poziom umiejętności. Podczas jednego z tych rutynowych badań, zauważa umiejętność, która pozwala bardzo szybko mu się rozwijać. Jednak nie mówi mu o tym, i tylko obserwuje jego wzrost. Kiedy pewnego dnia Bell niszczy swój sztylet, Hestia postanawia udać się do Bogini kowali, czyli Hefajstos, po nową broń dla chłopaka. Jest to specjalny sztylet opisany runami, które mają mu pomóc wydobyć swój potencjał. Efektem tego jest bardzo szybki wzrost chłopaka w siłę, spotęgowany jeszcze wielodniowym treningiem z Aiz.

Seria jest świetnie zanimowana, postacie poruszają się płynnie; jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to to że design postaci często był zbyt przesłodzony, nie pasował do klimatu anime o przetrwaniu, które powinno być raczej krwawe. Zbroja Aiz zakrywała tylko biust, jej brzuch był odsłonięty, co było nierealistyczne. W końcu organy wewnętrzne powinny być dobrze chronione, odpowiadają za wszystkie procesy zachodzące w naszym organizmie. No, ale nie czepiajmy się szczegółów - to w końcu tylko anime, nierealistyczne samo w sobie.

ocena: 
animacja 9/10 - nie licząc cukierkowych twarzy, postacie ładnie się poruszały. W scenach komediowych były to chibi, jednak przy na przykład walkach postacie wyglądały świetnie. Dużym plusem jest też dopracowanie wyglądu ataków magicznych, które wyglądały po prostu nieziemsko. 
muzyka 8/10 - nie zrobiła na mnie większego wrażenia, opening zazwyczaj przewijałam. Nie pasował zbytnio do ogólnego wydźwięku anime, był zbyt sielankowy zarówno od strony dźwiękowej, jak i graficznej. 
fabuła 8/10 - nie było dramatycznych zwrotów akcji, wyniki pojedynków były łatwe do przewidzenia. Nawet kiedy bohaterowie zgubili się w labiryncie, czymś oczywistym było dla mnie to, że nie zginą. 
postacie 9/10 - ich historie nie są zbytnio rozbudowane, nie wszyscy dostali swoją własną. Oceniłabym je niżej, gdyby nie postać antagonistki, która jest owiana tajemnicą - zsyła na Bella niebezpieczeństwo, ale nie przedstawiono motywów jej działania. Mam nadzieję, że dostaniemy sezon drugi, z którego dowiemy się nieco więcej. 

razem - 34/40

Anime polecam fanom serii fantasy, w których przewija się wątek haremu lub romansu, takich jak Sword Art Online, lub Accel World. Anime kierowane jest głównie do młodzieży powyżej 13 roku życia, sądzę że to słuszny osąd, ze względu na nieskomplikowaną strukturę i z rzadka przewijające się sceny walki. 

Ładnie proszę o tytuły, których recenzje chcielibyście przeczytać i żegnam się~
Do następnego posta
K.A. 

piątek, 16 czerwca 2017

psycho pass, czyli nie pozwólmy sztucznej inteligencji przejąć kontroli

Witam!
Dzisiejszy post pojawia się raczej wieczorową porą, ponieważ dopiero co wróciłam z sesji grania w planszówki (zabiła mnie koza rip). W każdym razie, dzisiaj zrecenzuję serię pod tytułem Psycho-Pass. To anime udowadnia nam, że nie powinniśmy polegać zbytnio na sztucznych formach inteligencji, ponieważ może prowadzić to do zguby. Niedawno wyszedł pierwszy tom mangi.


Anime opowiada historię futurystycznej Japonii, która jest na tyle samowystarczalna, że odcięła się od świata zewnętrznego. Państwem kieruje System Sybilla, który potrafi przeskanować człowieka: określić jego kompetencje, słabości a nawet nastrój, oraz doradzić, jak radzić sobie ze stresem, ile kalorii dostarczyć organizmowi, oraz jak się ubrać. Kiedy rozpoznaje skłonność do popełnienia przestępstwa, obywatel musi poddać się hospitalizacji, albo na miejsce przybywa oddział Egzekutorów - jednostki, do której, po zdaniu wszystkich egzaminów z najwyższym wynikiem, dołącza Akane Tsunemori. Poza śledczymi, w jednostce służą także kryminaliści, to właśnie im przydzielna jest cała brudna robota. Młoda prymuska jest przeciwna eksterminacji ludzi, którzy nie popełnili żadnego przestępstwa, nie chce polegać wyłącznie na osądzie Sybilli. Mimo, że na pierwszej misji raniła podwładnego, jej poglądy nie ulegają zmianie. System wymaga od niej bezwzględnego posłuszeństwa, i nienagannego systemu wartości, z porządkiem stworzonym przez Sybillę na przedzie.
 Nie ma już podziału na dobro i zło, pozostały tylko kolory w odczycie psycho-pass

Fabuła anime kręci się wokół Egzekutorów z Tsunemori na czele, rozwiązujących różne zagadki kryminalne i walczących ze złem. Akcja rozwija się szybko, mimo że anime ma na początku charakter epizodyczny, każda zagadka jest coraz poważniejsza - od skłonności do popełnienia zbrodni, po serie morderstw. Wszystkie przestępstwa prowadzą do jednego człowieka - tajemniczego Makishimy. Jego działanie skłania bohaterów, do refleksji nad słusznością istnienia Systemu, a także pomagają im odkryć jego szokujące tajemnice. Całokształt jest intrygujący i mroczny. W wypowiedziach bohaterów pojawiają się pytania o rolę technologii w naszym życiu, a także o granice wolnej woli.

Główna bohaterka początkowo jest bardzo niezdarna, ale za wszelką cenę broni swoich poglądów, posuwając się nawet do użycia Dominatora na jednym z Egzekutorów. Dominator, jest to broń, której używają Egzekutorzy oraz śledczy. Mechanizm broni jest bardzo skomplikowany, w zależności od użytego trybu jej kształt się zmienia. O tym, czy Dominator zostanie użyty, czy też nie, decyduje oczywiście System, więc decyzje inspektorów są raczej ograniczone - mogą tylko sparaliżować swoich podwładnych, kiedy nie podobają się im ich działania. Wraz z rozwojem akcji, Akane staje się bardziej zdecydowana, pod wpływem uzyskanych informacji chce wyeliminować System.

Ze względów technicznych, nie mam serii nic do zarzucenia - fabuła była dobrze zorganizowana, logiczna, nie pojawiały się nieuzasadnione sytuacje albo wybory. Dopracowana animacja świetnie współgra z mrocznym obrazem serii. Od ścieżki dźwiękowej można dostać dreszczy, rzez co jestem w stanie wybaczyć kilka banalnych rozwiązań w finale.


Ocena: 
animacja 10/10 - nie byłam w stanie wychwycić żądnych wpadek od tej strony, mimo że całość widziałam dwukrotnie: raz, tuż po zakończeniu drugiego sezonu, a drugi niedawno, po zakupie pierwszego tomu mangi; 
muzyka 9/10 - opening i ending przyjemne w odbiorze, muzyka z tła także. Nie mam im nic do zarzucenia, a nawet je lubię;
fabuła 9/10 - fabuła była niesamowicie rozwinięta, kilka postaci zginęło, wszystkie wątki zostały wyjaśnione. Jednak zakończenie pozostawiało lekki niedosyt, i właśnie tutaj seria straciła jeden punkt;
postacie 8/10 - niemalże wszystkie postacie dostały własną historię i charakter. Jednak część z nich była schematyczna, czasami wręcz nudna;

razem:37/40

Polecam to anime raczej dojrzalszej widowni, szukającej ambitnej i poważnej rozrywki, nie mającej nic przeciwko przemocy. Nie spotkacie tutaj zbyt dużo humoru, a już na pewno nie w typowo japońskiej formie, jak na przykład w Hellsing Ultimate (powołuję się na to anime, i powoływać się będę, ze względu na połączenie dużej ilości scen brutalnych ze scenami bardzo humorystycznymi).

Zapraszam do pisania w komentarzach tytułów anime, których recenzje chcielibyście przeczytać. Ja wciąż mam pod dostatkiem tematów, ale nie jestem pewna, czy te, które ja wybieram są dla Was interesujące.
Do następnego posta
K.A. 

środa, 14 czerwca 2017

zetsuen no tempest - czyli Szekspir w anime

Witam!
Tym razem przygotowałam posta o anime pod tytułem Zetsuen no Tempest. Jest to anime wyjątkowe od wieloma względami, ale chyba jednym z ciekawszych jego aspektów jest inspiracja komedią W. Szekspira Burza. Sam fakt maga w beczce powinien być dość oczywistym nawiązaniem do tego utworu, ale nie tylko - postacie cytują zarówno Hamleta, jak i wspomnianą wcześniej Burzę. Mi, jako miłośniczce twórczości Szekspira, bardzo to przypadło do gustu.

Rok przed rozpoczęciem akcji anime, siostra Mahiru Fuwy zostaje brutalnie zamordowana w tajemniczych okolicznościach. Policja nie jest w stanie znaleźć żadnych wskazówek dotyczących mordercy, w wyniku czego śledztwo zostaje umorzone. Chłopak jednak nie poddaje się, i postanawia szukać mordercy na własną rękę. Nawiązuje kontrakt z silnym magiem uwięzionym na wyspie i w zamian za pomoc w odnalezieniu mordercy siostry podpisuje kontrakt z Hakaze Kusaribe, czyli mag Drzewa Genezy. Mahiru i jego przyjaciel Yoshino zostają wplątani w sam środek konfliktu wewnętrznego w klanie, który może spowodować przebudzenie drzewa Exodus, które ma moc zdolną zniszczyć cały świat.
Motywem przewodnim anime jest ratowanie świata. Ale nie do końca w szlachetny sposób -  Mahiru tak naprawdę nie obchodzi, co stanie się ze światem, czy ocaleje, czy też nie. Robi to tylko dlatego, że na tym zyska - w końcu odnajdzie osobę, która pozbawiła go miłości jego życia i będzie mógł ją własnoręcznie ukarać. Mahiru żyje dla zemsty, jednak nie dostrzega, że nie on jedyny cierpi z powodu śmierci Aiki, jest jednak zbyt egoistyczny, zbyt pewny siebie; nie bierze pod uwagę, że nie da rady dopełnić zemsty, gna w bagno Drzewa Exodus jak szalony, nie patrząc, że grzęźnie i nie będzie w stanie się sam wydostać.

Co do fabuły, nie mam zastrzeżeń, akcja rozwija się szybko i logicznie. To znaczy, przynajmniej w pierwszej połowie. Bo w drugiej wszystko szlag trafia - świetne anime akcji przekształca się w w raczej słaby romans. Co prawda, ze zgrabnym zwrotem akcji, ale jednak. Logika całego świata zostaje zaburzona, postaci wydają się być nierealistyczne, groteskowe wręcz. Ale uważam, że mimo wszystko, to anime jest takim mały, nielogicznym cackiem, które trzeba polerować, tak samo jak starą zastawę - nie chce ci się, ale przyjemnie się z niej je. Tak samo tutaj - drugą połowę troszkę męczyłam, ale i tak sprawiało mi to niesamowitą przyjemność, niezdrową wręcz. Żeby to zrozumieć, trzeba było zobaczyć mnie patrzącą z bananem na twarzy wpatrującą się jak w Yoshino jak w obrazek.

Anime było epickie pod względem animacji i walk - wszystkiego było w sam raz, magia ładnie łączyła się ze sztukami walki, jak widać na niżej zamieszczonym gifie. Chłopcy mieli ładne, dziewczęce twarze, ładnie pocieniowane ubranka z ładną ilością zagięć. Całe anime było po prostu ładne - wpadek charakteru ani modowego,ani animacyjnego. Zwróciłam uwagę też na muzykę, drugi opening czasem dalej gra mi w głowie, mimo że to zupełnie nie moje klimaty. Anime nie było tylko ładne. Było bardzo dobre,a gdyby nie druga część wyglała trochę inaczej, byłoby wręcz świetne.


ocena:
animacja 10/10 - nie było żadnych animacyjnych wpadek, tło nie było statyczne, postaci ładnie się poruszały. Po prostu przyjemnie się to oglądało.
muzyka 9/10 - opening i ending świetne, natomiast nie pamiętam zbytnio muzyki która pojawiała się podczas walk. Świadczy to o tym, że nie przeszkadzała.
fabuła 8/10 - ciekawa, rozwinięta, ale jednak czegoś mi brakowało. Exodus wie czego. Chyba o prostu chciałam zobaczyć coś innego, jak na przykład Yoshino w roli maga, a nie tylko człowieka, używającego magicznych narzędzi.
postacie 8/10 - niemalże każda dostała swoją historię i charakter. Jedynym minusem może być brak realizmu w ich relacjach, jednak nie raziło to w oczy, tak jak w przypadku Yuri on Ice.

razem: 35/40

Z całą pewnością anime polecam fanom romansów, psychologii i postapokaliptycznego świata. Prawdopodobnie będę wielokrotnie wracać do tego tytułu. Po zakończeniu ostatniego odcinka mimo wszystko czułam niedosyt; nie zważałam na wady, po prostu miałam ochotę obejrzeć to jeszcze raz.
Chyba mam w sobie kompas, który nie patrząc na wady serii potrafi mnie w niej całkowicie i bezpowrotnie zakochać. Chyba właśnie to wydarzyło się w tym wypadku. Może ta wypowiedź jest chaotyczna, bo zaprzeczam sama sobie, ale właśnie takie miałam odczucia, kiedy oglądałam to anime: czasem chciałam płakać nad losem bohaterów, a czasem chciałam zatrzasnąć klapę laptopa i wyjść - kiedy nic nie było tak, jak powinno, kiedy sypała się logika i kiedy walki kończyły się za szybko.

To jest koniec tego posta, ale w ciągu długiego weekendu z pewnością pojawi się ich jeszcze kilka.
Na ten moment się żegnam
K.A.

parasyte - recenzja anime

Witam, i przepraszam za krótką przerwę w pisaniu postów!
Jak pewnie wiecie, do dzisiaj był termin wystawienia ocen końcoworocznych, i miałam istne urwanie głowy. No, ale nie powinnam tutaj opisywać moich rozterek, tylko anime i mangi, co zamierzam uczynić.
Dzisiaj porozmawiamy o serii Parasyte, czyli o anime w którym aż roi się od kosmitów i świetnych walk.

Anime opowiada o chłopaku imieniem Izumi Shinichi, który pewnej nocy zostaje zainfekowany rzez przybysza z kosmosu - czyli Pasożyta, który miał za zadanie dotrzeć do jego mózgu i przejąć nad nim kontrolę, ale mu się nie udało, w wyniku czego ewoluuje sobie w ręce Shinichiego. Bynajmniej, nie są to bezmyślne stworzenia, a wręcz przeciwnie - cieszą się nadzwyczajną inteligencją. Są bezlitosne i potrafią na chłodno ocenić sytuację - czymś obcym są dla nich emocje. Efektem tego jest współpraca pasożyta i człowieka, która ma na celu chociażby częściową eliminację zagrożenia w postaci obcych. Im dalej w las, tym  bardziej Izumi i obcy imieniem Migi, dogadują się ze sobą.
 Główną siłą napędową jest konflikt moralny pomiędzy empatycznym nastolatkiem i bezlitosnym pasożytem. Wraz z rozwojem akcji możemy zaobserwować zmianę charakteru głównego bohatera, można by rzec że utratę jego człowieczeństwa i przemianę w potwora - pod koniec anime zdarzają się sceny, w których Shinichi zabija bez wahania.
Fabuła jest w stanie zakwestionować nasze postrzeganie świata. Podczas oglądania tego anime zastanawiałam się, czy czyś właściwym jest zabijanie większej ilości zwierząt, niż jesteśmy w stanie skonsumować? Czy jesteśmy w stanie nawiązać pokojowy kontakt z obcymi formami życia? Czy zrozumienie równa się wybaczeniu?
Już samo skłonienie do zadania takich pytań zasługuje na wysoką ocenę, już od pierwszych odcinków widać staranność, z którą została ona napisana. Każda postać - zarówno główna, jak i poboczne, dostała swoją historię, motywy działania i charakter, co tylko potwierdza wcześniej postawioną tezę. Główny bohater jest w ciągłym niebezpieczeństwie, dzięki czemu możemy obserwować jego przemiany i zmiany w jego postrzeganiu świata.
Seria jest nie tyko niesamowicie napisana, ale także zanimowana - postacie pierwszo- i drugoplanowe poruszają się płynnie, i mimo, że tło pozostaje czasami statyczne, to nie przeszkadza nam w odbiorze, czasami wręcz przeciwnie - pozwala skupić się na akcji, ponieważ nie rozprasza naszej uwagi. Anime przyjemne w odbiorze nie tylko ze strony graficznej, ale i dźwiękowej - opening i ending cieszyły uszy, a muzyka w tle także nie pozostawiała wiele do życzenia.




ocena:
animacja 9/10 - historia ukazana w mandze została przedstawiona na bardzo wysokim poziomie w serii anime; postacie poruszają się płynnie i zauważyłam tylko kilka wpadek.
muzyka 8/10 - mimo, że muzyka spodobała mi się, nie byłabym w stanie przywołać na przykład melodii endingu, czy soundtracku który pojawiał się w momentach walki
fabuła 10/10 - niesamowicie rozbudowana i skłaniająca o refleksji; gdybym mogła, chętnie wystawiłabym wynik ponad skalę :).
postacie 10/10 - jak wcześniej wspominałam, każda z nich - nieważne czy pierwszo- czy drugoplanowa - dostała swoją osobowość, historię i motywy działania. Główny bohater doświadczył wiele złego, dziwnym byłoby, żeby się nie zmienił. Jednak w przeciwieństwie do np. Kanekiego (anime) pogodził się z tym i był w stanie powrócić do normalnego życia.

razem 37/40
Parasyte to nie jest anime dla wszystkich - wiele brutalnych scen i konflikty moralne skłaniają mnie do tego, żeby polecić anime raczej dojrzalszej widowni, która poszukuje bardziej ambitnej i poważnej rozrywki - nie uraczycie tutaj japońskiego
humoru, który przejawia się np. w Hellsing Ultimate. 

Ja się żegnam, oraz ciepło zapraszam do komentowania postów. Piszcie, jakich serii anime recenzje chcielibyście przeczytać.
Do następnego posta
K.A.

niedziela, 11 czerwca 2017

Yuri on Ice - szczera recenzja

Witam!
Dzisiaj porozmawiamy o hicie sezonu zimowego 2016, czyli o Yuri on Ice. Początkowo może wyglądać zachęcająco, nawet bardzo - świetna muzyka i ładni chłopcy w 2D, oczywiście. Jednak przeprowadzę dogłębną analizę, a po przeczytaniu posta do końca ocenicie, czy wszystko jest takie cudowne.

Anime opowiada historię młodego mężczyzny nazywającego się Yuri Katsuki. Jest łyżwiarzem figurowym, jednak nie odnosi żadnych spektakularnych zwycięstw. Po zajęciu ostatniego miejsca na światowej klasy zawodach wpada w depresję i wraca do rodzinnej Japonii. Tyje i wychodzi z formy, czego nie ułatwia mu matka gotująca jego ulubione potrawy. Pewnego dnia wybiera się na lodowisko i zaczyna ćwiczyć choreografię swojego idola, łyżwiarza z czołówki, Viktora Nikiforova. Filmik z jego udziałem trafia do sieci, i kiedy Viktor go ogląda, postanawia wyjechać do Japonii, żeby trenować Yuriego. Katsuki jest początkowo nieśmiały, ale wraz z biegiem akcji otwiera się na towarzystwo Viktora i angażuje się w treningi. Po upływie czasu, kiedy wycieka informacja o pobycie gwiazdy w Japonii, pod lodowiskiem tłoczą się reporterzy i niespodziewany gość - przyjaciel Viktora z Rosji, Yuri Plisetski, który przypomina Viktorowi obietnicę trenowania go. Żeby rozstrzygnąć spór organizują konkurs. Kiedy młody Rosjanin przegrywa, postanawia wrócić do ojczyzny i pokonać Japońskiego Yuriego. Seria przedstawia walkę Japończyka o powrót do formy i wygraną w zawodach, w których poniósł sromotną klęskę.

Akcja szybko się rozwija i możemy obserwować rozwój relacji dwóch mężczyzn, jednak fabuła nie powala, chociaż nie wypada spodziewać się mrożących krew w żyłach zwrotów akcji po sportowym anime. Postacie są nierealistyczne, a relacje pomiędzy nimi jeszcze bardziej. Raczej nie jedziemy przez pół świata do osoby, którą raz spotkaliśmy, poddając przy tym wszystkie swoje osiągnięcia i karierę. A nawet jeśli, to nie witamy tej osoby nago! Animacja jest dopracowana tylko w ważnych momentach, w pozostałych wygląda jakby zajmowało się tym dziecko. Muzyka to jeden z najlepszych aspektów całej serii - niesamowicie przyjemnie się słucha openingu, endingu i ścieżek dźwiękowych podczas występów poszczególnych sportowców.

Ogólna ocena
animacja 3/10 - mówię poważnie. Czasami tak szczypało w oczy, że miałam ochotę płakać. Dawno nie widziałam serii z tak dużą ilością wpadek. (i fandomem tak eksponującym te wpadki)
muzyka 9/10 - przyjemnie się jej słuchało, wpadała w ucho.
fabuła 7/10 - nic specjalnego, może dwie zaskakujące sytuacje, ale jak wcześniej wspominałam, potraktuję to anime ulgowo, ze wzgląd na gatunek, który daje raczej małe pole do popisu w tym obszarze.
postacie 5/10 - przez całą serię zastanawiałam się, czy mają w sobie coś poza ładnymi ciałami. I doszłam do wniosku, że nawet jeśli kilka z nich dostało swoje historie i charaktery, to nie jest nic specjalnego.

razem 24/40

Uważam że anime zdobyło tak gigantyczną popularność w wyniku zastosowania przez autorów naprawdę olbrzymiej ilości fanserwisu. Niemalże w każdym odcinku widownia dostawała dużą dawkę męsko-męskich przytulasów, a wraz z rozwojem akcji także pocałunków. Jestem osobą tolerancyjną, więc mi to nie przeszkadzało, jednak fandom tak wszystko wyolbrzymia, że zaczęłam mniej korzystać z mediów społecznościowych. Nie dało się przewinąć przez główną stronę Tumblra czy Instagramu unikając zobaczenia chociażby czterech postów z yuri on ice. Swego czasu także bardzo się podniecałam tą serią, jednak po jakimś czasie zwyczajnie mi się znudziło.

Anime polecam głównie młodzieży, która nie ma problemów z tolerancją seksualną, a także lubią oglądać nierealistycznie rozwijające się relacje i ładnych chłopców. Jeśli oczekujecie choć odrobiny akcji, i przy okazji poobserwować idealne męskie ciała w 2D to bardziej polecam Kuroko no Basket albo Haikyuu, ponieważ tutaj akcji ze świecą szukać. Do muzyki będę wracać, jednak cała reszta raczej mnie odpycha.

Do następnego posta
K.A.

sezon lato 2017 - co zamierzam obejrzeć

Witam, witam
Dzisiaj przedstawię wam kilka interesujących tytułów z nadchodzącego letniego sezonu roku 2017, na które mam zamiar rzucić okiem. Po większą listę tytułów zapraszam na anime24.pl

☾Vatican Kiseki Chousakan
Anime opowiada losy Hiragi Josefa Kou, genialnego naukowca, oraz Roverta Nicholasa, eksperta od kryptoanaliz. Obaj pracują dla Watykanu jako badacze autentyczności występujących na świecie cudów.
Planowana data wydania: 7 lipiec

W anime a właściwie tylko jego opisie, zainteresowało mnie naukowa geneza bohaterów, oraz ich badania nad autentycznością cudów. Mnie, jako osobę nieszczególnie religijną zastanawia jak zostaną przedstawion w której gracze wyruszali w przeszłość, aby zniszczyć złe siły, które chciały zmienić bieg historii.e owe cudy, i badania nad nimi. Mam nadzieję, że seria dostanie godny soundtrack i ładną animację, ale żeby się o tym przekonać będę musiała poczekać.


☾Jikan no Shihaisha


Jikan no Shihaisha to grupa wojowników, którzy walczą z potworami pożerającymi czas, które pojawiają się, gdy ktoś życzy sobie aby czas się cofnął.
data wydania: lipiec
Nie zaintrygowały mnie względy fabularne, bo brzmi to jak zwykły, nudny shounen typu D. Gray Man ale ładnie narysowany plakat. I mimo tego, że zdaje sobie sprawę, że cała seria nie będzie tak wyglądać, to łudzę się, że będzie przynajmniej podobne.

Sagrada Reset

Akcja anime Sakurada Reset rozgrywa się w mieście Sakurada, gdzie ponad połowa mieszkańców posiada specjalne moce. Główny wątek skupia się na grupce przyjaciół, do której należą Kei Asai i Misora Haruki. Kei posiada super umysł, dzięki czemu jest w stanie zapamiętać wszystko co zobaczy. Haruki potrafi cofnąć czas do 3 dni wstecz. Niestety, po użyciu mocy dziewczyna zapomina co się wydarzyło w przyszłości. Kei dzięki swojej zdolności jako jedyny pamięta o wymazanych wydarzeniach. Postanawiają wykorzystać kombinację swoich umiejętności, aby wpływać na rzeczywistość. Wykonują różne zadania zlecane im przez uczniów ze szkoły (np. znaleźć zaginionego kotka). Nastolatkowie mają jednak mroczną tajemnicę. Przed 2 laty przez cofanie czasu zginęła ich przyjaciółka, Sumire Souma. Pomagając kolegom ze szkoły szukają sposobu, aby przywrócić Soumę do życia.
data wydania: lipiec
Chyba przyciągają mnie nadnaturalne serie ;). Próby rozwikłania zagadek przez nastolatków to nie jest dokładnie to, co lubię, bo lubię pewnych siebie ciamajdowatych bohaterów jak Naruto, jednak w anime zainteresował mnie fakt tylko jednej osoby, która pamięta co się wydarzyło. Mam wrażenie, że kryje się za tym jakaś grubsza sprawa. Z niecierpliwością będę czekać.

Shingeki no bahamut - virgin soul

Jest to drugi sezon shingeki no bahamut, które opowiada o dziewczynie imieniem Amira, która skradła część klucza potrzebnego do odpieczętowania mrocznej, potężnej bestii - Bahamuta. Amira prosi przypadkowo napotkanego wędrowca o wskazanie drogi do krainy Helheim. Dużo dobrych scen walki, ładna animacja i przyjemna muzyka sprawiają, że z chęcią obejrzę drugi sezon. Będę czekać z niecierpliwością na dalsze przygody bohaterów Shingeki no Bahamut.
data wydania: lipiec


Jest to tylko kilka z tytułów, które mnie zaintrygowały, jednak uważam, że te są najbardziej warte uwagi. Sezon letni zapowiada się ciekawie, będę z niecierpliwością czekać na pojawiające się tytuły.
Ja tymczasem się żegnam, i życzę przyjemnej lektury.
No napisania
K.A.


sobota, 10 czerwca 2017

BOKU NO HERO ACADEMIA JEST SUPER!

Witam państwa!
W wyniku przedpołudniowej sobotniej nudy, spowodowanej w głównej mierze odwołaniem planów (bo zazwyczaj mam mnóstwo planów, jestem człowiekiem zajętym - co prawda, głównie edukacją, ale zajętym;) postanowiłam nadrobić drugi sezon Boku no Hero Academia. I wiecie co? Mogłam to zrobić wcześniej, bo to jest seria trzymająca poziom. W sezonie wiosennym, w którym wyróżniło się mało tytułów, uważam, że warto zwrócić na to anime uwagę.
Recenzja zawiera spoilery (nic nowego~)
Znalezione obrazy dla zapytania boku no hero academiaAnime opowiada o świecie, w którym niemalże każdy posiadł unikalny Dar, jak na przykład niewidzialność albo poruszanie się z nadzwyczajną prędkością. W takim świecie żyje Midoriya Izuku, który urodził się bez Daru i jest z tego powodu dyskryminowany przez swoich kolegów. Chłopiec aspiruje do zostania czołowym bohaterem i walczenia ze złem z uśmiechem, jednak jest to poza zasięgiem jego możliwości. Pewnego dnia zostaje zaatakowany przez Złoczyńcę, czyli osobę wykorzystującą swoje zdolności w złych celach. Kiedy walka osiąga moment krytyczny, pojawia się All Might - idol Izuku i ratuje biedaka z rąk opryszka. Chłopak podąża za bohaterem i opowiada mu swoją historię. W wyniku następnych wydarzeń, All Might postanawia przekazać Midoriyi swój Dar, One For All, dający mu nadludzką siłę fizyczną. Jednak zanim będzie mógł go użyć, musi przejść rygorystyczny trening. Chłopiec pomyślnie go kończy i dostaje się do elitarnej szkoły dla bohaterów, czyli UA. Drugi sezon, który jest nadal emitowany prezentuje zmagania Izuku i jego przyjaciół na Szkolnym Turnieju Sportowym, podczas którego mają okazję pokazać się z jak najlepszej strony swoim przyszłym pracodawcom, czyli profesjonalnym bohaterom.

Seria jest znakomicie narysowana i zanimowana, muzyka pasuje do ogólnego wydźwięku serii. Akcja szybko się rozwija, a fabuła zaspokaja moją potrzebę młodocianych, narysowanych bohaterów o nadzwyczaj wysokiej jak na swój wiek moralności i siły zdolnej przenosić góry (od zakończenia IV Wielkiej Wojny Ninja w Naruto czuję się jak narkoman na odwyku lol). Postacie są intrygujące, niemalże każda dostała swoją własną historię i powody do działania, a także Dar odzwierciedlający charakter, jak na przykład Bakugo ze swoimi wybuchami, które świetnie obrazują jego lekko choleryczny charakter.



ocena:
animacja 10/10 - przyjemnie się patrzy, postacie ruszają się płynnie i nie udało mi się dostrzec żadnych wpadek. Brawo scenarzysto!
muzyka 8/10 - jak wcześniej wspominałam, pasuje do obrazu serii, jednak nie było żadnego boom, nic nie zapadło mi w pamięć głębiej. Jednak ocenę pozostawiam otwartą, ponieważ seria dalej się nie zakończyła i zostało jeszcze 14 odcinków. Może zostanę mile pobłogosławiona jakimś niesamowitym openingiem albo endingiem na koniec?
fabuła 8/10 - oprócz rozwiniętych wątków walki ze złem, wciąż mam wiele pytań! Ta ocena także będzie oczekiwać na dalszy ciąg wydarzeń, bo może zdarzyć się coś niesamowitego, co podbije moją ocenę, albo beznadziejnie okropnego, co ją obniży. Na ten moment jest dobrze z zadatkiem na super.
postacie 9/10 - wątki są rozwinięte, postacie mają swoje odrębne charaktery i historie, walczą z własnych pobudek. Postać antagonisty jest owiana mgiełką tajemnicy, co przyprawia mnie o przyjemny dreszczyk podniecenia.. Wręcz nie mogę się doczekać, co będzie dalej!

razem 35/40

Anime polecam wszystkim. Dosłownie wszystkim. Starym, młodym, fanom dojrzalszych serii i komedii o rozebranych dziewczętach. Pojawiają się tu sceny walki, to oczywiste, ale także mamy kilka przyjaźni i te dziwaczne twarze, które pojawiają się w kompromitujących momentach. Może moja rekomendacja jest błędna, ale ja świetnie się bawię oglądając perypetie młodego Midoriyi.
Myślę, że po zakończeniu takich kultowych serii jak wcześniej wspomniane Naruto, albo Bleach, Boku no Hero Academia ma szansę na wejście do czołówki najbardziej rozpoznawalnych anime dla chłopców.
ładnie proszę o tytuły, których recenzje chcielibyście przeczytać~
Do napisania
K.A.

niedziela, 4 czerwca 2017

mob psycho 100 - niby brzydkie, a ładne

Witam, moi drodzy czytelnicy!

Dzisiaj przychodzę z recenzją dość ciekawego tworu, pod tytułem mob psycho 100. Może odstraszać wyglądem, może odstraszać muzyką - ale to nic, bo fabuła jest oryginalna i zaskakująca. A przecież to fabuła jest najważniejsza.
Anime opowiada o chłopcu z drugiej klasy gimnazjum, imieniem Mob, który posiada nadnaturalne moce. Czymś zwyczajnym jest dla niego wyginanie łyżek czy używanie telekinezy. Mobowi podoba się koleżanka z dzieciństwa, jednak nie jest wysportowany ani popularny, co nie pomaga mu w zdobyciu jej serca. Jest zdeterminowany w dążeniu do celu, ale nie chce korzystać ze swoich mocy żeby go osiągnąć. 
Zazwyczaj nie okazuje uczuć - jest to efekt obserwacji, że kiedy doświadcza silnych uczuć jego moce rosną, a kiedy osiągają punkt krytyczny, Mob staje się wyjątkowo niebezpieczny dla otoczenia. Kiedy jego rówieśnicy dobrze się bawią i korzystają z młodości, on pracuje u Arakaty Reigena, oszusta, który wykorzystuje naiwność chłopca i zatrudnia go za półdarmo. Mob traktuje rady pracodawcy jak radykalni chrześcijanie dekalog. 
Akcja jest wielowątkowa, są momenty poważne jak i humorystyczne, takie jak na przykład w pierwszych odcinkach, kiedy to Mob dostaje propozycję dołączenia do klubu mocy psychicznych, jednak jego członkowie to zwykłe lenie, które chcą się opierdzielać po lekcjach. W klubie brakuje jednego członka, żeby mógł sobie spokojnie egzystować i jakimś sposobem Mob zostaje w to wmieszany. I w każdym przeciętnym anime bohater by się zgodził - żeby pomóc swoim kolegom, żeby mogli się opierdzielać i mieć święty sposób. Ale to jest właśnie element, za który uważam to anime za godne uwagi - przełamuje wszystkie schematy -  Mob nie zgadza się, i dołącza do klubu kulturystyki, żeby stać się silniejszym.

Anime nie prezentuje się tak dobrze jak One Punch Man. A skąd nawiązanie do tego tytułu? Ponieważ mają wspólnego autora, pracującego pod pseudonimem One'a. Dlaczego tak bardzo się od siebie różnią od strony graficznej? Ponieważ pierwsza seria została przerysowana, na tej samej zasadzie, na której ładnie układasz jedzenie na talerzu - jeżeli coś ładnie wygląda, to bardziej chce się to zjeść. Idąc dalej w tą metaforę - Mob Psycho 100 jest jak obiad, który ugotowała półślepa babcia - mimo, że wiesz że jest pyszny, odpycha wyglądem. Uważam, że ta seria zasługuje na taką popularność, jaką zdobył Łysy Rozpierdzielacz Galaktyki. Dlaczego? Ponieważ obydwie przełamują schematy. Co jest dobrego w gościu który zabija wszystko jednym ciosem? A co jest w nim złego? Oglądanie Saitamy w akcji jest czystą przyjemnością. Taką samą przyjemność może sprawiać patrzenie na furię Moba, na jego dążenie do celu i słuchanie złotych myśli Reigena.

Ogólne podsumowanie: 

➣animacja 9/10 - postacie ładnie się poruszały, użyto dużej ilości kolorów. Nie ma niedoróbek, natomiast przez wzgląd na kreskę nie dam maksymalnej ilości (możecie mnie wziąć za hipokrytkę, jednak znam wiele osób którym ona przeszkadza)
➣muzyka 8/10 - nic specjalnego, żaden z utworów nie zapadł mi w pamięć. Jednak nie przeszkadzała w odbiorze, a opening pasował do ogólnego obrazu serii.
➣fabuła 10/10 - była oryginalna i ciekawa. Nie brakowało zwrotów akcji i zabawnych sytuacji.
➣postacie 9/10 - były barwne i ciekawie wykreowane. Każda z nich dostała swój własny życiorys, marzenia i cechy. 

razem: 36/40
Anime polecam wszystkim, którzy chcą się rozerwać i poobserwować życie nadzwyczajnego drugoklasisty. Myślę, że będę wracać do scen walki, na takiej samej zasadzie, na jakiej po skończeniu bleacha ciągle oglądałam finalny atak Ichigo, czy jego walkę z Uluqiorrą. 

Ja się żegnam, a wszystkim czytelnikom życzę miłego seansu.
K.A.